Recenzja filmu

Inferno – niedokończone piekło (2009)
Serge Bromberg
Ruxandra Medrea
Bérénice Bejo
Jacques Gamblin

Jak być kochanym

"Inferno" jest najciekawsze właśnie w tych momentach, gdy staje się portretem artysty szamocącego się z własną sztuką. Co zrobić, żeby jednocześnie zadowolić i widzów, i recenzentów, i
To miała być rewolucja. Henri-Georges Clouzot – określany mianem "francuskiego Hitchcocka" twórca takich klasyków jak "Cena strachu" i "Widmo" – otrzymał od hollywoodzkiej wytwórni nieograniczony budżet na nakręcenie filmu, jakiego świat dotąd nie widział. Artysta nie wytrzymał jednak presji. Po wielu miesiącach żmudnej pracy trafił do szpitala z objawami zawału serca, zaś  realizacja "Piekła" została wstrzymana. Clouzot już nigdy nie powrócił do tego projektu.

Po latach o nieukończonym opus magnum Francuza pamiętają już tylko jego najzacieklejsi wrogowie oraz historycy kina. Ci pierwsi  z mściwą satysfakcją wypominają Clouzotowi jego megalomanię i gwiazdorzenie. Ci drudzy zastanawiają się, czy "Piekło" rzeczywiście miało szansę zrewolucjonizować sztukę filmową. Scenariusz nie zapowiadał trzęsienia ziemi. Cierpiący na bezsenność reżyser wymyślił historię faceta w średnim wieku, którego prześladuje myśl, że jest zdradzany przez piękną i młodą żonę. Za każdym razem, gdy zazdrość daje o sobie znać, postrzeganie świata przez bohatera zostaje zniekształcone. To właśnie sekwencjom omamów Clouzot poświęcił najwięcej czasu. Zanim rozpoczęły się właściwe zdjęcia, artysta zamknął się w studiu z grupą najwybitniejszych operatorów znad Sekwany. Wspólnie obmyślali wizualne tricki, które oddawałyby chaos panujący w głowie rogacza. Gdyby "Piekło" było realizowane współcześnie, wystarczyłoby zaangażować paru chłopców zaopatrzonych w komputery z superprocesorami. Mimo wszystko efekty, jakie udało się osiągnąć w połowie lat 60., i tak budzą uznanie. Szkoda więc, że poza tymi paroma błyskotkami Clouzot nie miał widzom nic więcej do zaoferowania.

"Inferno – niedokończone piekło" krok po kroku relacjonuje poczynania twórcy "Uwięzionej". Dokumentalista Serge Brombe nie tylko przeprowadził rozmowy ze współpracownikami Clouzota, ale także dotarł do materiałów zarejestrowanych na planie. Z pomocą dwójki aktorów zrekonstruował  również sceny, które ostatecznie nie powstały. W sumie nie ma chyba czego żałować. Clouzot od początku nie miał pomysłu na ten film i dlatego w nieskończoność odwlekał nakręcenie kluczowych sekwencji. Doskonale wiedział, że klęska "Piekła" będzie poważnym ciosem dla jego kariery. Ci, którzy prawili mu pochlebstwa i nazywali mistrzem suspensu, za chwilę mogli zmienić front i przejść na stronę krytyków.

"Inferno" jest najciekawsze właśnie w tych momentach, gdy staje się portretem artysty szamocącego się z własną sztuką. Co zrobić, żeby jednocześnie zadowolić i widzów, i recenzentów, i sponsorów? Jak zarobić kupę kasy, ale jednocześnie się nie sprzedać? Oto pytania, na które Clouzot nie znalazł odpowiedzi. Nie on pierwszy i nie on ostatni. 
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Istnieje co najmniej jeden powód, dla którego artyści nie powinni nigdy niszczyć swoich szkiców – ich... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones